Zabawna opowieść nie tylko dla dzieci
Książki Wydawnictwa Muchomor to niezwykle wartościowe lektury. Zawsze prezentują wysoką jakość edytorską - wydawane są najczęściej w twardej oprawie, pięknie opracowane od strony graficznej, ilustracje zachwycają, a treści są interesujące nie tylko dla dzieci.
"Był sobie dwa razy baron Lamberto, czyli tajemnice wyspy San Giulio" to kolejna propozycja Wydawnictwa, która ukazała się w serii "Pożeracze książek" obok takich powieści jak "Dom Tosi" czy "Wiatr z księżyca". Książka przeznaczona jest dla dzieci powyżej 10 roku życia, ale rodzice, a nawet i dziadkowie będą się przy niej równie dobrze bawić, a może nawet lepiej, bowiem wątek przewodni powieści dotyczy starzenia się.
Główny bohater, tytułowy baron Lamberto, jest już ponad 90-letnim staruszkiem, posiadającym ogromny majątek, na zgarnięcie którego liczy jego siostrzeniec Ottavio. Interesy obu panów są sprzeczne, bowiem milioner nie wybiera się na tamten świat, natomiast młody Ottavio nie ustaje w wysiłkach, aby "pozbyć się" bogatego wuja. Co sprawia, że baron okazuje się być niezniszczalnym, ba, nawet staje się coraz młodszy? Tajemnica kryje się na poddaszu, gdzie kilkoro zatrudnionych przez barona osób powtarza cały czas, w trybie zmianowym, jego imię - Lamberto.
Lamberto, Lamberto, Lamberto... Czy to faktycznie działa, czy wiara barona w to, co usłyszał kiedyś będąc w Egipcie od pewnego derwisza, że "Człowiek, którego imię jest wymawiane, pozostaje przy życiu", powoduje tak niesamowity efekt? Ze staruszka zrobił się pełen energii życiowej i niebywale zdrów człowiek, zachwycający zgrabną sylwetką i świetną formą!
Ale, żeby nie było tak łatwo i gładko (jak skóra barona Lamberto) w powieści pojawiają się terroryści, którzy mocno komplikują sytuację na wyspie san Giulio oraz zakusy Ottavia na majątek wuja. Nie brakuje rwónież wątków romantycznych, podstępów i absurdalnego humoru.
Czy baronowi uda się nie umrzeć? Przekonajcie się i sięgnijcie po książkę. Ta zabawna powieść trzyma w napięciu i zaskakuje zwrotami akcji. Szkoda jedynie, że ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło nie są wydrukowane w kolorze. Zachwycałyby jeszcze bardziej.
Polecamy!
Redakcja portalu www.rodzinny-krakow.pl