Dom z gotycką wieżyczką
Niezbyt często zdarza się ludziom otrzymać spadek po dalekim krewnym. Konrad Romańczuk ku swojemu zaskoczeniu taki prezent otrzymał, w dodatku od człowieka, z którym, co prawda, łączyły go więzi rodzinne, ale którego nigdy wcześniej nie widział na oczy. I nie był to klaser z drogocenną kolekcją znaczków ani kilkusetletnia biała broń. Podarunek był znacznie bardziej spektakularny i wywrócił do góry nogami całe dotychczasowe życie przystojnego pisarza. Konrad otrzymał bowiem dom (zwany Lichotką) z całą zgrają zupełnie niesamowitych dożywotników, od których miał się już nigdy nie uwolnić Cóż, siła wyższa.
To co na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się przerażającym snem, miało jednak sporo plusów. Czyż nie fajnie jest otrzymać w prezencie dom? Może nie był on przykładem stylowej architektury („Ceglany, ani za duży, ani za mały, ot w sam raz dla jednej rodziny, z werandą, koślawą przybudówką i ... wieżyczką. Upiorną gotycką wieżyczką rodem z filmów grozy”) i stał właściwie pośrodku niczego, ale dla pisarza to chyba wymarzone miejsce do pracy. No i „zawartość” wydawała się być całkiem pożyteczna i inspirująca dla takiego artysty. Wśród dożywotników, jakich zastał na miejscu było Licho – niesamowity prze-kochany, uroczy i rozbrajający Anioł Stróż w bamboszkach z zamiłowaniem do porządków i zdecydowanie nadużywający chemii gospodarczej. Żaden pyłek, brud i kurz, kamień i rdza nie miały przy nim szans, aby zaistnieć. Kichając ( Licho było uczulone na własne pierze) i psikając rożnej maści płynami czyszczącymi i odświeżaczami ogarniało wszystkie te przyziemne sprawy związane z porządkami. Równie produktywny był Krakers – 8-mackowy stwór z talentem kulinarnym. Od jego pysznych faworków, obiadów i ciast można by było nabrać ciała i ochoty do życia. Tych dwóch ostatnich akurat brakowało kolejnemu dożywotnikowi – samobójcy recydywisty, ponad dwustuletniemu paniczowi Szczęsnemu. To widmo z zacięciem do pisania poezji i haftowania ogarnięte było smutkiem i obsesją niespełnionej miłości. W domu mieszkał również kot oraz, w przydomowym stawie, kilka utopców. Całkiem zgrana menażeria. Konrad jednak nie był zachwycony ani domem, ani towarzystwem. Z każdym dniem narastała w nim frustracja oraz piętrzyły się wątpliwości. Co takiego stało się, że zmienił zdanie, a nawet wsiąknął w swoje nowe, odjechane życie?
Polecamy Wam bestsellerową powieść Marty Kisiel „Dożywocie”. Znajdziecie tu cięty dowcip, wyraziste postacie (nie tylko dożywotników), konflikty i katastrofy. To ciepła, zapadająca w pamięć powieść również o przyjaźni i miłości – utraconej, nieszczęśliwej a może także i przyszłej. „Dożywcie” to świetna lektura na jesienne i zimowe wieczory.
Redakcja portalu www.rodzinny-krakow.pl
Zobacz również: "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" – recenzja