"Dożywocie" Marty Kisiel – recenzja

Dom z gotycką wieżyczką

Niezbyt często zdarza się ludziom otrzymać spadek po dalekim krewnym. Konrad Romańczuk ku swojemu zaskoczeniu taki prezent otrzymał, w dodatku od człowieka, z którym, co prawda, łączyły go więzi rodzinne, ale  którego nigdy wcześniej  nie widział na oczy. I nie był to klaser z drogocenną kolekcją znaczków ani kilkusetletnia biała broń. Podarunek był znacznie bardziej spektakularny i wywrócił do góry nogami całe dotychczasowe życie przystojnego pisarza. Konrad otrzymał bowiem dom (zwany Lichotką) z całą zgrają zupełnie niesamowitych dożywotników, od których miał się już nigdy nie uwolnić Cóż, siła wyższa.

"Dożywocie" Marty Kisiel – recenzjaTo co na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się przerażającym snem, miało jednak sporo plusów. Czyż nie fajnie jest otrzymać w prezencie dom? Może nie był on przykładem stylowej architektury („Ceglany, ani za duży, ani za mały, ot w sam raz dla jednej rodziny, z werandą, koślawą przybudówką i ... wieżyczką. Upiorną gotycką wieżyczką rodem z filmów grozy”) i stał właściwie pośrodku niczego, ale dla pisarza to chyba wymarzone miejsce do pracy. No i „zawartość” wydawała się być całkiem pożyteczna i inspirująca dla takiego artysty. Wśród dożywotników, jakich zastał na miejscu było Licho – niesamowity prze-kochany, uroczy i rozbrajający Anioł Stróż w bamboszkach z zamiłowaniem do porządków i zdecydowanie nadużywający chemii gospodarczej. Żaden pyłek, brud i kurz, kamień i rdza nie miały przy nim szans, aby zaistnieć. Kichając ( Licho było uczulone na własne pierze) i psikając rożnej maści płynami czyszczącymi i odświeżaczami ogarniało wszystkie te przyziemne sprawy związane z porządkami. Równie produktywny był Krakers – 8-mackowy stwór z talentem kulinarnym. Od jego pysznych faworków, obiadów i ciast można by było nabrać ciała i ochoty do życia. Tych dwóch ostatnich akurat brakowało kolejnemu dożywotnikowi – samobójcy recydywisty, ponad dwustuletniemu paniczowi Szczęsnemu. To widmo z zacięciem do pisania poezji  i haftowania ogarnięte było smutkiem i obsesją niespełnionej miłości. W domu mieszkał również kot oraz, w przydomowym stawie, kilka utopców.  Całkiem zgrana menażeria. Konrad jednak nie był zachwycony ani domem, ani towarzystwem. Z każdym dniem narastała w nim frustracja oraz piętrzyły się wątpliwości. Co takiego stało się, że zmienił zdanie, a nawet wsiąknął w swoje nowe, odjechane życie?
Polecamy Wam bestsellerową powieść Marty Kisiel „Dożywocie”.  Znajdziecie tu cięty dowcip, wyraziste postacie (nie tylko dożywotników), konflikty i katastrofy. To ciepła, zapadająca w pamięć powieść również o przyjaźni i miłości – utraconej, nieszczęśliwej a może także i przyszłej. „Dożywcie” to świetna lektura na jesienne i zimowe wieczory.

Redakcja portalu www.rodzinny-krakow.pl

Zobacz również: "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" – recenzja